Jak może niektórzy z Was kojarzą - mieszkam w szczerym polu.
Może
nie dosłownie, ale do sklepu jest dosyć daleko, szczególnie do takiego
konkretnego, dlatego, kiedy trzeba coś zrobić już, teraz, na szybko i
spontanicznie postarać się o szybki posiłek to zazwyczaj tworzę z tego,
co akurat mam w domu. A trzeba przyznać, że zapasy jakieś tam w domu
mamy (około 7 kilo makaronów, duża zamrażalka pełna mięsa i warzyw,
przyprawy podwójne na zapas itd.).
Lodówka jednak nie zawsze jest
pełna, nie zawsze jest pomysł, nie zawsze wystarcza to co jest w domu
(wiem, ciężko w to uwierzyć).
Wczoraj chcąc wykorzystać biały ser, który sechł w lodówce zrobiłam ciasto awaryjne - walentynkowe.
Przepyszne, chociaż improwizowane.
ciasto:
pół szklanki mąki ziemniacznej
pół szklanki mąki pszennej
2 duże jajka
pół szklanki cukru
pół szklanki oleju
łyżeczka proszku do pieczenia
kilka kropel aromatu migdałowego.
Jaja
ubić z cukrem. Dorzucić mąkę, proszek do pieczenia, olej i znów
wymieszać. Na koniec dodać kilka kropel aromatu migdałowego. Wylać ciasto do keksówki wysmarowanej tłuszczem i posypanej bułką tartą lub na papier do pieczenia.
Piec około 40-50 minut w 180*Celsjusza.
masa:
około 20dag sera białego
3-4 duże łyżki jogurtu
3 łyżeczki cukru
galaretka truskawkowa
bita śmietana, 200ml
szklanka gorącej wody.
Galaretkę
wymieszać bardzo dokładnie w jednej szklance wody i zostawić do
ostudzenia. W tym czasie ser wymieszać mikserem z jogurtem i 3
łyżeczkami cukru. Dodać bitą śmietanę i zamieszać łyżką. Ostudzoną
galeretkę dodajemy do masy serowej i dokładnie mieszamy.
Ostudzone ciasto przekrawamy na pół i smarujemy grubo masą.
Można włożyć ciasto z powrotem do keksówki, aby nie rozleciało się.
Podawać po zastygnięciu się masy.
Smacznego!